Bo tylko tym można wytłumaczyć fakt, że o zdradę Potterów posądzono Syriusza...
W sumie tak, ale... jak ostatni raz obejrzałem tę część to przyszło mi na myśl, że żadnej pozytywnej postaci w tej serii nie zaszkodziło wtajemniczanie w takie plany np. Dumbledore'a...
Rzeczywiście zastanawiałam się, dlaczego zrobili to za plecami Dumble'a jak czytałam książkę. Pewnie zależało im na absolutnej wiarygodności ich planu. Przypuszczam też, że w pewnym stopniu James i Sirius myśleli jacy to oni nie są mądrzy.;) Nie była to przeciez pierwsza rzecz, którą zrobili w tajemnicy przed Dumbledorem. W każdym bądź razie na pewno wiedzieli o zamianie tylko Sirius, rodzice Harry'ego i Peter.
Książkę czytałem dość dawno temu ale czy przypadkiem to nie sam Dumbledore wpadł na pomysł takiego zabezpieczenia? I z tego co mi się wydaje to on sam zaproponował że zostanie strażnikiem tajemnicy ale Potterowie z oferty nie skorzystali.
Owszem proponował, że może zostac strażnikiem, ale nie nie wiedział o późniejszej zamianie Syriusz - Peter. Dumbledore osobiście zaświadczył przed ministerstwem magii, że to Syriusz był strażnikiem tajemnicy.
gdyby wpadł na taki pomysł, ba gdyby nawet o tym wiedział, to na pewno zeznałby tak przed Ministerstwem Magii i opinią publiczną i Syriusz nie zostałby uwięziony (o ile udałoby się udowodnić, że nie miał nic wspólnego z mordem na tych mugolach) ani czytelnik książki ani przez chwilę nie miałby wątpliwości, że Syriusz nie zdradził Potterów, bo nie był Strażnikiem Tajemnicy
Peter zdradził Potterów w mniej niż tydzień po rzuceniu zaklęcia fideliusa. Dumbledore po prostu przez ten czas się jeszcze z Potterami nie widział i nie kontaktował, przecież nie napisaliby mu o tym przez sowę, wiedział tylko że zaklęcie zostało już rzucone.
Gdyby próbował się z nimi skontaktować zostałby na 100% wtajemniczony w zamianę. Po prostu nie zdążył. I Peterowi pewnie też o to chodziło, chciał zadziałać jak najszybciej.
Właśnie mnie coś naszło. Pamiętacie list od Lily do Syriusza, który Harry odnajduje na Grimmauld Place 12 w "Insygniach Śmierci"? Lily tam pisze, że niedawno była u nich Bathilda Bagshot na herbatce urodzinowej z okazji pierwszych urodzin Harry'ego (Potterowie już wtedy się ukrywali, już wtedy użyli Zaklęcia Fideliusa i wybrali na Strażnika Tajemnicy - Glizdogona). Czy to nie oznacza w końcu, że Bathilda musiała poznać adres domu od Strażnika = Glizdogona? Wtedy byłaby ona jedyną osobą, jedynym świadkiem, który mógłby pomóc w oczyszczeniu Syriusza z zarzutów. Powiedziałaby, że nie był on ich Strażnikiem Tajemnicy, a był nim Peter Pettigrew.
Bathilda mogła poznać ten adres od samych Potterów. W 5 części Dumbledore jest strażnikiem tajemnicy Grimmauld Place a Harry dowiaduje się, gdzie ono jest jedynie odczytując informację, którą napisał Dumbledore i wcale z nim nie rozmawiając. Podejrzewam, że podobnie było w tym przypadku.
Owszem, to prawdopodobne wyjaśnienie i logiczne zgodnie z książką. W końcu inaczej Potterowie musieliby wzywać Petera zawsze, gdyby chcieli kogoś uświadomić o ich miejscu zamieszkania.
To jest list, który Lily napisała mu tak jakby w podziękowaiu za prezent dla Harry'ego na jego 1 urodziny. A urodziny Harry'ego są 31 lipca. Zaklęcie Fideliusa zostało rzucone pod koniec października, bo wiemy że góra tydzień przed ich śmiercią, czyli Potterowie się już ukrywali, ale jeszcze nie przez Zaklęcie Fideliusa.