Z góry uprzedzam, że nie chcę się wcale czepiać :) Ale czasami mam wrażenie, że
Autorka HP specjalnie nie korzystała z prostych, logicznych wręcz rozwiązań trudnych
sytuacji, byle zbudować napięcie, a czasami wręcz zasmucić czytelnika...
Widziałam już kilka podobnych tematów, więc skupię się na zakończeniu "Więźnia
Azkabanu": a mianowicie ucieczce Petera P. przez co Syriusz pozostał tym "złym i
ściganym".
Dumbledore mówił, iż nikt nie uwierzy w prawdziwą wersję zdarzeń sprzed 12 lat - jakoby
to Peter nasłał na rodziców Harry'ego Voldemorta, a nie Syriusz. Ponoć nie dało się tego
udowodnić.
No, przepraszam bardzo, ale w magicznym świecie się niby nie da? :) Zwłaszcza, że
Harry, Ron i Hermiona rzucili tezę, a Dumbledore mógłby przekonać Knota, aby
poświęcić trochę czasu na jej sprawdzenie.
Wpadłam nawet na kilka pomysłów:
a) co prawda cofanie się w czasie jest dość ryzykowne, ale dopóki nikt cię nie zobaczy,
możesz przebywać w przeszłości np., jako obserwator. Gdyby Dumbledore i Knot, tudzież
siłą zaciągnięty Snape cofnęli się w czasie, mogliby przy odpowiednim "czajeniu się",
podglądnąć sytuację we Wrzeszczącej Chacie, kiedy wyjaśniała się sytuacja Syriusza i
Glizdogona.
b) może jest to motyw już z późniejszych części, nie zmienia to jednak faktu, że mógłby tu
być tu z powodzeniem wykorzystany. A mianowicie srebrna nić wspomnień, którą
możemy kogoś "poczęstować". Knot wyprawiłby się na wycieczkę we wspomnienia
Harry'ego, Syriusza, czy kogokolwiek - i gotowe. To nawet prostsze od przenoszenia w
czasie - bo nikt cię nie zobaczy.
c) to już gdzieś widziałam, więc z góry przepraszam za powtórzenie - a mianowicie eliksir
prawdy. Cholerka, wystarczyłoby dać go do wypicia któremuś ze świadków i po robocie...
Ja wiem, że to tylko głupia książka i że każdy Autor lubi trochę podkręcać atmosferę, ale
kosztem biednego Syriusza...? :'/
A tak na serio, to ja się nie czepiam :) Jestem w stanie zrozumieć koncepcję Rowling, co
nie oznacza iż w tym przypadku ciut przesadziła z tą "beznadziejnością" przypadku
Syriusza... A Wy, co o tym myślicie? Może znacie inne sposoby, dzięki którym Black mógł
zostać uniewinniony? :)
Co do podpunktu a) - Knot i Dumbledore nie musieli by nawet podglądać ich w Chacie - skoro Harry i Hermiona, kiedy cofnęli się w czasie, czekali na samych siebie na zewnątrz i widzieli uciekającego Pettigrewa, to zobaczyłby go również Knot! Dlaczego chociaż Dumbledore sam się nie cofnął?! Jego słowo nie byłoby z pewnością podważane!
Co by powiedział? "Cofnąłem się nielegalnie w czasie, zaufajcie mi?" Mówił że Voldemort wrócił i jakoś nikt mu nie wierzył przez rok...
No tak, ale w 3. części były jeszcze trochę lżejsze czasy :) Jak już zresztą mówiłam, mógł kogoś ze sobą wziąć... Albo zastosować eliksir prawdy. Na jedno wychodzi, w każdym razie prostych rozwiązań było wiele, a ta ucieczka na hipogryfie była wręcz trochę na siłę robiona... Byleby zakończenie nie było happy-endem :/
Haha, czepiam się tym razem :) Ale powiedzmy, że jestem w stanie zrozumieć - Dumbledore bał się za bardzo wychylić z tym ratowaniem Syriusza...
Nieobecność Veritaserum w śledztwach ministerstwa też była dla mnie rażąca. Ale i tak jest super :)
Owszem :D Gdybym pisała kiedyś książki to też bym czasami unikała prostych rozwiązań, żeby było ciekawiej i trudniej - jak to w życiu :)
Zgadzam się, chociaż nigdy nie chciałam Harrego analizować i ponieść się fantazji i wyobraźni Rowling. Ale też zauważyłam, że Albus jakoś sceptycznie podchodził do ratowania Siriusza. Nie jestem pewna, ale czy o myślodsiewni i Veritaserum nie dowiedzieliśmy się w późniejszych wersjach? Bo może w Harrym było to zawsze, ale nie w mózgu Rowling. ;) Oczywiście mogła kombinować, ale taką miała koncepcje. I wyobrażasz sobie, że teraz Harry wiedzie sobie happy life z Siriuszem ? Chociaż racja, że mogłoby go być więcej w 4 części...
Mogłoby być go więcej... Ale za to ryczałabym chyba jeszcze bardziej [SPOILER] na jego śmierci w 5. części :/
Wiadomo, Rowling dopiero z czasem wpadła na to wszystko :D No i upatrzyła sobie zabrać Harry'emu [SPOLER again] Syriusza.
W sumie zaznaczanie tych spoilerów jest trochę bez sensu, bo pewnie większość wchodzących na to forum przeczytało już książki, albo obejrzało film xD Ale ja kiedyś przedwcześnie przeczytałam właśnie o wyżej wymienionej śmierci i potem miałam totalny spoil :/ Co nie umniejszyło mojego uczucia do Syriusza <3 :)
Rozumiem, że to twoja ulubiona postać? ;)
Rowling na siłę chciała uprzykrzyć Harremu życie i zrobić z niego bardziej tragiczną postać niż jest. Nie dość, że rodziców mu zabrała to jeszcze ojca chrzestnego (Syrius) i autorytet (Albus). I oczywiście więcej osób. Ale chyba śmierś Syriusza była najbardziej niesprawiedliwą śmiercią. No może jeszcze Freda.
I chyba jakby był ktoś kto książek nie przeczytał/filmu nie oglądnął, to by się nie zagłębiał w ten temat, bo by nie wiedział co to Veratiserum i myślodsiewnia, ale ja też kiedyś przeczytałam spojler na jakimś forum, a nawet często mi się to zdarza, więc rozumiem. ;)
Tak, moja ulubiona :) Razem z bliźniakami i Lupinem :)
Aż dziw, że Harry, mimo iż taki opuszczony trzymał się jakoś kupy i nawet załatwił Voldemorta :D
Tak. Ale nie znamy granic siły ducha...
Dziwne, że w ogóle zabił Voldemorta. Szczęściarz. ;D
Sądzę, że ten happy end też był robiony trochę na siłę xD Moim zdaniem zabicie Voldemorta było takie ciut... Zbyt proste i prozaiczne. Taka klasyczna final battle, a zakończyło się dość banalnie ;D No ale cóż, świetnie się to czyta, więc nie ma co narzekać ^^
Tak, świetna książka. Pierwsza, którą przeczytałam z własnej woli. :D
Ale szczególnie niemożliwe było dla mnie to, ze on... zmartwychwstał. Lub znowu przeżył zaklęcie, które powinno go z łatwością zabić... No, ale cóż. Dobro musiało jakoś wygrać, nawet takim naciąganym sposobem. ;)
No właśnie! Nawet jeżeli to zaklęcie zabiło część duszy Voldemorta ukrytej w Harrym, to jego ciało tak czy siak musiało umrzeć! ;o Prawdziwa dusza Harrego powinna po prostu... pójść do Nieba :D
Czy liczba w Twym nicku to rok urodzenia? :) Bo jeżeli tak, to mam nadzieję, że jeszcze zdążysz pokochać książki, tak jak ja :D No chyba, że już je kochasz, a Harry był po prostu próbą ognia :D Jak coś, ja mam szesnaście lat :)
2 lata temu założyłam konto i żałuje, bo przez to mam głupi nick, którego nie mogę zmienić... I widać mój wiek, a z tego co widzę to średnia wieku na filmwebie to 20 lat ;) No, ale cóż.
Uwielbiam książki! Tylko muszę mieć motywacje aby się za nie zabrać. ;) Oczywiście jeszcze nei przeczytałam zbyt dużo, ale zaczynam doceniać książki tak jak filmy i seriale, a to dużo krok dla mnie, bo zawsze byłam za leniwa na książki. ;)
A więc życzę powodzenia :D Uwierz mi, jest tak naprawdę wiele książek lepszych jeszcze od HP :) Nie wiem do końca, jaki masz gust, więc na razie nie mam nic konkretnego do polecenia, ale pewnie sama wiesz, co chcesz czytać :D
Tak, mam wiele książek na uwadze. Zaczynam właśnie "Wywiad z Wampirem". Ale teraz ogólnie interesuję się Stephenem Kingiem.
Jest niezły, chociaż może nie jest to dokładnie moja ulubiona literatura ^^ Daj znać, jak Ci się podobają :)
To Harry uśmiercił Syriusza przez swoją zatrważającą tępotę. Nie po to Syriusz dał mu lusterko do obustronnego kontaktu które "zawsze miał nosić przy sobie" żeby ten wyobrażał sobie nie wiadomo co i w razie potrzeby zakradał się do gabinetu Umbridge. A za głupotę trzeba płacić.
No, DOKŁADNIE!!! Miałam takie same spostrzeżenia i miałam ochotę zamordować Harry'ego w pierwszej chwili :/ A potem to już rozpaczałam razem z nim...
A tak nieco bardziej serio i obiektywnie - to uważam iż w książce powinno być wyraźniej zaznaczone to, co doprowadziło do końca Syriusza. Harry powinien dźwignąć fakt, że znów nie ma nikogo na świecie, ale również i wziąć sobie do serca to, że po prostu działał bezmyślnie i mało inteligentnie - tak jak powiedziałeś.
Dlaczego Rowling nam to zrobiła?!
Może i tak, tylko trzeba pamiętać, że Harry dowiedział się dopiero o tym lusterku po śmierci Syriusza. Bał się, że zaryzykuje jakąś niebezpieczną wycieczkę jak się dowie, że Snape źle go traktuje podczas lekcji oklumencji...
Przestańcie wyjeżdżać z tym lusterkiem. Zostało ono wprowadzone tylko po to, żeby odegrać rolę w części siódmej. Chciałam zauważyć że Harry włamał się do kominka Umridge na długo po tym jak Syriusz dał mu to lusterko i narażał się niesamowicie tylko po to, aby sobie urządzić pogawędkę o swoim tacie. I SYRIUSZ ten który dał mu to lusterko nie powiedział mu: "ej no stary, ale ja ci sam dałem genialną możliwość do pogadania sobie ze mną kiedy chcesz i ile chcesz", jakoś nagle on sam zapomniał o tym że takie coś istnieje, co było totalną bzdurą ze strony Rowling. Naprawdę mogła wymyślić inny sposób na wprowadzenie tego, bo ten był tak naciągany że głowa boli i tylko niesamowicie zwiększył irytację po jego śmierci.
odnośnie punktów b) i c), w książce było to wyjaśnione, to znaczy, kiedy Harry, Hermiona i Ron leżeli w skrzydle szpitalnym (po całym zajściu we Wrzeszczącej Chacie i walce z dementorami), za drzwiami Snape rozmawiał z Knotem, że to niby Snape uratował Harry'ego, Rona i Hermionę, i że Black rzucił na nich jakieś zaklęcie, przez co przekonał ich o swojej niewinności, czyli Knot, widząc wspomnienia Harry'ego, lub wypytując go pod wpływem Veritaserum, mógłby uznać, że Harry nie mówi prawdy. A co do punktu a), cóż do Wrzeszczącej Chaty można było wejść chyba tylko przechodząc pod Bijącą Wierzbą, może po prostu Knot się bał, tym bardziej, że Syriusz był według Knota śmierciożercą, który mógł go zabić, a Knot nie zaryzykowałby życia by dowieść czyjejś niewinności, czego można się domyślić czytając/oglądając "Zakon Feniksa".
No tak, w 'Zakonie' były ciężkie czasy :)
Niby masz rację... Ale np., gdyby nie zakradali się do chaty, tylko jak wspomniałam, gdzieś w oddaleniu? Chociażby po to, żeby zauważyć uciekającego Glizdogona?
A, i wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Lupin mógłby wydać Mapę Huncwotów zaraz po ucieczce Petera, żeby Knot, Snape i Albus zobaczyli ruszającą się postać Glizdogona. Wtedy wszystko nabrałoby większego sensu...
No ale w sumie, to masz rację, nie było prostego wyjścia z tej sytuacji.
powiedzmy sobie szczerze Rowling nie jest Tolkienem... Miała farta pomysł i nie za bardzo go wykorzystała budując jak dla siebie zbyt wielkie wątki.
Hah, to nieźle się trzymasz xD
Dziękuję uprzejmie :3
Gdybym była starsza, to może bym przyjęła ;p
Wspomnienia można fałszować, co udowodnił Slughorn, na veritaserum istniało antidotum, a Rowling zbyt mało rozwinęła temat, by móc stwierdzić jakie były możliwości manipulacji. Równie dobrze można by się pytać dlaczego w naszych, niemagicznych sprawach najważniejszym dowodem nie jest badanie wariografem. Poza tym najbardziej na przeszkodzie do uniewinnienia Blacka stał Knot - człowiek dla którego najwyższą wartość stanowił stołek i na pewno nie byłoby mu na rękę ujawnianie opinii publicznej, że przez 12 lat w Azkabanie siedziała niewinna osoba zamiast mordercy. Można do takiego wniosku dojść mając na uwadze późniejsze wypadki, kiedy to Knot posuwał się wręcz do niszczenia dowodów niewygodnych dla niego faktów - trudno uwierzyć by dementorzy, którzy nawet w Azkabanie nie ulegali takim pokusom, na oczach ministra obdarzyli BEZ ROZKAZU Croucha Jr'a swoim pocałunkiem. Knot słyszał jak Potter po powrocie z cmentarza mówił o powrocie Voldemorta, mógł się więc spodziewać co usłyszy podczas przesłuchania, a on chciał tylko mieć wymówkę, by nie musieć w ów powrót uwierzyć.
Do punktu C dodam jeszcze, że pod wpływem eliksiru człowiek powie to, w co wierzy, że jest prawdą. Tak że nie jest to niezawodny środek.
ok ok. mnie tylko zastanawia, że skoro Harry i Hermiona mieli dość czasu by pogadać zanim wyszli z chaty, to czemu nie udali się by chociaż spróbować złapać Petera kiedy uciekł. Głównie o jego brak się roznosi, prawda? A ci siedzieli i gadali jak podczas filmu, kiedy akurat nic się nie dzieje. Mogło by się nie udać - mały szczur i w ogóle, ale kto nie próbuje ten nie zyskuje tak?
Nie pamiętam, czy w filmie było to należycie wyjaśnione, być może nie, to niestety to ich wada, że pomijają wiele ważnych faktów z książek.
Podróż w czasie jest niezwykle ryzykowna i musi odbywać się wg zasad (już pomijamy cały fakt, że udali się tam nielegalnie) - jedną z nich jest, że absolutnie nikt nie może cię zobaczyć. Harry owszem chciał biec i ingerować w bieg wydarzeń, np. zatrzymać Snape'a czy Pettigrewa. Hermiona zdecydowanie sie temu sprzeciwiła i miała rację, lezy tu morał całej tej historii - ingerencji w wydarzenia (zresztą konsekwencji każdej ludzkiej decyzji!!!) nie da się do końca przewidzieć. Nie mieli pewności, że nikt z zamku nikt ich nie zobaczy, że ktoś z ministerstwa ich nie zobaczy, zalany Hagrid też się pałętał. ;] Kiedy Peter uciekł to terenie hasał też w całej swej okazałości wilkołak - good luck!
Nie mozna przewidzieć, co stałoby się, gdyby ktoś ich zobaczył, a na ścisłej tajemnicy opierało się powodzenie całego planu w trakcie jego realizacji i później.
Z całego zajścia miała płynąć lekcja - że nawet jesli jesteś czarodziejem nie powinieneś liczyć, ze magicznie usuniesz swoje problemy i konsekwencje swoich decyzji, a jedynie postepując w zgodzie z samym sobą w teraźniejszości.
No tak... Hm. Wszystko sobie Rowling obmyśliła, żeby Syriusza unieszczęsliwić -.-
Jak obmyśliła - źle, jak nie obmyśliła - też źle. ;D
A tak na serio, nie uważam, żeby Syriusz był postacią "przedobrzoną", jeśli chodzi o tragizm. Do Edypa i Antygony mu jednak trochę brakuje. ;] Jak wiemy w życiu nie wszystko kończy się happy endem i w tym aspekcie akurat Rowling jest bardzo prawdziwa.
tak jak w aspekcie czarów i wygranej dobra ze złem, prawda?
ja to mam wrażenie, że Rowling na Harrego nie na Syriusza się uwzięła. Bo gdyby nie finał - Harry odszedł by od wujostwa i wszystko byłoby pięknie. A tu jak nie urok... to sami wiecie co...
A swoją drogą - Hermionę musieli widzieć, skoro brała udział w dwóch zajęciach jednocześnie. Bo nauczyciele musieli odnotować obecność (zresztą Harry i Ron też się zastanawiali czemu pojawia się i znika, a widzieć jej nie powinni, prawda?). Więc nieścisłość wciąż jest.
"tak jak w aspekcie czarów i wygranej dobra ze złem, prawda?"
Nie rozumiem trochę zarzutu. Czary są, bo to seria z gatunku fantasy. Dobro ostatecznie wygrywa ze złem w ogromnej wiekszości historii, również chociażby we "Władcy Pierścieni" chwalonego wyżej Tolkiena. Z życia - II wojnę światową naziści przegrali.
Mówiąc o prawdziwości, miałam na myśli prawdziwość uczuć, motywacji ludzkich i pewnych mechanizmów zachowań, które składają się na ludzką działaność w realnym świecie.
Nawet gdyby Syriusz został wtedy uniewinniony, Harry nie odszełby od wujostwa. Dumbledore nigdy by na to nie pozwolił, jak wiemy z następnych tomów, Harry nie mieszkał z nimi dlatego, że nie miał się gdzie indziej podziać.
Hermiony wcale nie musieli i jak wynika z powieści nie widzieli w dwóch miejscach naraz, a tu jest pies pogrzebany. Ron dopytywał się innych uczniów czy Hermiona chodzi na inne zajęcia i owszem dowiedział się, że tak, ale w ogóle pojęcia nie miał z czym to się je. Natomiast Hermiona nie wparowała np. do Wielkiej Sali i nie usiadła sama obok siebie. Nie widzę tu żadnej nieścisłości. ;]
TAK! Właśnie miałam to kiedyś napisać jako spostrzeżenie, ale zapomniałam! Skoro absolutnie nikt nie może cie zobaczyć, bo wędrowanie w czasie jest takie delikatne, to czemu jednak jakoś Hermiona mogła z tego korzystać, pokazując się całej szkole? A jeszcze potem z takim zdecydowaniem powtarzała Harry'emu że nie może ich nikt zobaczyć. To JEST nielogiczne. Ha! Trochę jednak wygrałam :D
Patrz wyżej, nikt nie może zobaczyć dwóch Hermion naraz, a nie Hermiony starszej o 3 godziny, która wygląda tak samo. Jak jest na zajęciach to i tak nikt nie ma pojęcia, że coś się dzieje.
Ale nauczyciele ją widzą. To tak jakby to samo, Dumbledore mówił, że NIKT nie może ich zobaczyć. Tymczasem działanie Hermiony też wzbudzało nieufność Rona i Harryego.
Ej, szczerze, to mnie już to męczy. Załóżmy, że ty masz rację, a Rowling jednak wszędzie się zabezpieczyła :D
Nie chodzi o to kto wygra, a kto nie wygra, ale o wyjaśnienie kwestii.
Niektórzy nauczyciele jak opiekunowie domów mogli zostać poinformowani o calej sytuacji, a jeśli nie, to i tak nie widzieli dwóch Hermion naraz. Odnotowali, że była na lekcji i zapewne odpowiadała na każde pytanie. Wszystko. Nie ingerują co się dzieje na lekcjach kolegów.
Okoliczności podczas lekcji, a tamtej nocy były zupełnie inne. I tak nie powinien ich nikt widzieć - odbijali w końcu hipogryfa skazanego na egzekucję przez ministerstwo i groźnego mordercę, na którym za chwilę miał być wykonany jeszcze gorszy wyrok. Dumbledore'owi chodziło głównie o to, że sami siebie nie mogą zobaczyć [ergo zbytnio ingerować w wydarzenia], co jak Hermiona wyjaśniła, jest głównym niebezpieczeństwem podróży w czasie. Ludzie atakują przeszłych lub przyszłych siebie podejrzewając czarną magię.
Po przejściach z eliksirem wielosokowym na drugim roku rzecz mogła się rozwinąć mniej więcej tak:
Ron: Ty, patrz oni wyglądają zupenie... JAK MY!
Hermiona: Oni to my, zaraz wam wyjaśnię!
Harry: Mówisz bez sensu, to na pewno impostorzy.
Ron: Malfoy mógł się dobrać do eliksiru jak my w zeszłym roku i chce się zemścić...
Harry: A masz, PETRIFICUS TOTALUS! EXPELLIARMUS! etc. etc. etc.
Hermiona: Nieeeee!
Z planu nici. Hipogryf kończy jako mięso na steki, a Syriusza wprowadzają na oddział sąsiadujący z Longbottomami w szpitalu św. Munga.
No coż... Hm...
No dobra.
W sumie, masz rację. A jednak dodam jeszcze raz to, co zgrabniutko napisałam pod tymże postem :D
a co jeśli Dumbledore akurat ma ważny komunikat i chodzi po salach z ogłoszeniem. i widzi Hermionę w dwóch salach jednocześnie? nie zdarza się? chyba tylko dlatego, że Rowling tak wymyśliła. Hermiona powinna wziąć to pod uwagę ;P
Dumbledore jak wiemy wiedział o zmieniaczu czasu, więc co miałoby się stać? ;] Nie chodzi o sam fakt zobaczenia dwóch osób z różnych czasów naraz - to nie zabija jak wzrok bazyliszka; chodzi o to, do czego ten fakt może prowadzić. Może być uznany za przejaw czarnej magii lub jakiejś nielegalnej działalności.
Hermiona była ostrożna, nawet Harry i Ron, którzy przebywali w jej towarzystwie najczęściej nigdy nie widzieli jej podwojonej. Podejrzenia Rona wzbudziło to, że Hermiona nagle ich zostawiała i pojawiała się znienacka. Jak widać, nigdy nie zdarzyło jej się zniknąć lub pojawic się nie w porę - aż do czasu, kiedy zaspała w pokoju wspólnym i w ogóle nie poszła na lekcje.
P.S. Dumble nie chodziłby z ogłoszeniami. Od czego ma McGonagall? ;D