Zabawne, że Alan Rickman (reżyser tego filmu) występuje w tym filmie tylko w jednej scenie.
Mianowicie jako przechodzień, wpadając w jedną z głównych bohaterek.
Intrygujące :)
Kojarzy mi się to tylko z Hitchcock'iem, który w niemal każdym swoim filmie pokazywał się choć na ułamek sekundy pod jakąś postacią.
:)
Masz rację, to pokazanie się na chwilę było iście „Hitchcock’owskie” ;D
Ale film jest wspaniały, w swoim krótkim/długim życiu widziałem wiele dramatów, ten jednak jest zupełnie inny, wspaniały dialog i sceny, przy których momentami można się wzruszyć, ale też i śmiać. Film powinien obejrzeć każdy, kto stracił w życiu kochaną osobę, bo dodaje on otuchy i daje nadzieje na lepszą przyszłość…
Jak mam być szczera, film mnie nie zachwycił. Musiałam go oglądnąć dwa razy, bardziej go zgłębić. Ponoć to alanowa autobiografia, jak sam powiedział, jeżeli szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania na jego temat, znajdziemy je w tym właśnie filmie. Cóż... Sceny z tymmi chłopcami bym pominęła, bo były poniekąd trochę niesmaczne, ale w końcu to jednak jest... dorastanie. Czyż nie? :)
Ja również bardzo zachwycona nie byłam, choć tak, film ogólnie mi się podobał. Chylę głowę przed Emmą Thompson, bo wypadła w swej roli świetnie. No a sposób grania Phyllidy Law ożywił ten film, przynajmniej według mnie. Tego krótkiego momentu pojawienia się Alana wyczekiwałam, a i owszem, choć zbyt dużo się nie naoglądałam ;))
Ja osobiście jestem zachwycona tym filmem.. piękne pokazanie relacje mata córka ach szkoda mi pisać bo i tak się ze mną nie zgodzicie ale powiem tylko jedno że Alan zrobił genialny film.. może wam się nie spodobał bo jesteście przyzwyczajeni do kina akcji gdzie wszystko macie podane na tacy a na filmach gdzie pewne rzeczy docierają po pewnym czasie gdzie trzeba się zastanowić nad filmem to już trochę gorzej bo zapewne po tym filmie byliście uspieni i znudzeni no cóż szkoda ze nie odbieracie tego filmu jak ja..:)